Potłuczone kubki, czyli wsparcie w związkuPatrzę na ludzi, na ich związki i zastanawiam się co Ci wszyscy ludzie wyrabiają? Gdzie się pogubili? Czy naprawdę tak trudno czasem zatrzymać się w tym zabieganym świecie, zastanowić  się przez chwilę nad sprawami naprawdę ważnymi w życiu?

Piękny słoneczny dzień, wprost idealny na zapoznanie się z felietonami „Zaczarowane słowo mama” oraz „Gorsze dni„. Przy czym ten drugi skłonił do zapoznania się z pierwszym. Pan Anonim ma trochę racji, ale tylko trochę. Owszem to był tylko kubek, a dziecku może się zdarzyć, ale pamiętajmy, że dla niektórych to AŻ kubek, a może kolejny i kolejny kubek.

Oczywiście w rodzinie ważny jest spokój. Jednakże należy zwrócić uwagę, że kobiety bardziej niż mężczyźni są narażeni na nagłe huśtawki nastroju, wynikające chociażby z ciągłych zmian hormonalnych w organizmie, w ciągu każdego miesiąca. Każda kobieta jest inna, pod względem fizycznym jak i mentalnym i inaczej radzi sobie z tymi zmianami. Czyżby Panowie o tym zapominali? Nawet emocjonalnie stabilna kobieta, na 1-2 dni przed rozcięciem cyklu miesiączkowego, może płakać bez najmniejszego powodu, od tak, bo zupa się wylała. Naprawdę, chociaż trudno w to uwierzyć.

Potłuczone kubki? W obu historiach należałoby zwrócić uwagę na to, co faktycznie stanowi problem. Moim zdaniem, kobiety nie krzyczały dlatego, że chciały, albo dlatego, że taka ich natura. Krzyczały, bo taka była reakcja obronna organizmu na stres, a że negatywnie postrzegana to już inna sprawa. Należy wskazać przyczynę i pracować nad polepszeniem sytuacji. Obie Panie żyją w stresie! Tak obie Panie są zestresowane i najzwyczajniej nie potrafią sobie z nim radzić. I tak Panie Anonimie, wierzę w to, że Pana żona nie chciała krzyczeć na dzieci. Było jej przykro, dlatego właśnie nie wyszła z domu i zajęła się nimi, a Pan co zrobił? Również się zdenerwował, skupił się na telewizji i nie pomógł w rozwiązaniu problemu. Zatem, oboje z małżonką nie potraficie zaradzić takiej sytuacji w domu.

Powodów do stresu w życiu jest naprawdę wiele. Dla jednych banalny kubek, dla innych ostatnia kropla, która przepełni szalę goryczy. Niezależnie od tego czy małżonek pracuje czy też nie, nie powinniśmy umniejszać jego wartości, ani bagatelizować spraw, którymi się zajmuje. Po to jesteśmy w związku, aby wspólnie cieszyć się życiem, dbać o nasze dzieci, ale również pomagać i wspierać się w trudnych chwilach.

Sugeruję porozmawiać z małżonką i to nie jeden raz, tylko systematycznie aż do skutku! Jednakże proszę zwrócić uwagę na wybrany moment, emocje, ton głosu i argumentację. Dolewanie przysłowiowej oliwy do ognia w trakcie takiego nagłego wybuchu przyniesie odwrotny skutek niż zamierzony, w następstwie czego konflikt będzie narastał. Należałoby się zastanowić jak w takiej sytuacji uspokoić żonę, jak jej pomóc, a także dzieciom wytłumaczyć co się stało i co one powinny zrobić. Być może zwykłe przepraszam oraz odrobina pokory ze strony dzieci i przyniesienie przez nich ścierki spowodowałby uśmiech na twarzy mamy. Jakość wychowania dzieci to odpowiedzialność obojga rodziców.

Sposobów radzenia sobie ze stresem jest wiele. Zwykła codzienna rozmowa o pracy, o życiu, o kwestiach związanych z rodziną jest podstawą. Brak normalnej komunikacji w związku blokuje pozostałe jego sfery, prowadząc do obojętności emocjonalnej lub nawet wrogości. Może należałoby pomyśleć o odpowiedniej aktywności fizycznej, albo innej formie relaksu niż siedzenie przed telewizorem. Zwykły spacer potrafi zdziałać cuda, jednakże często po powrocie z pracy czujemy jakiś dziwny opór by skierować się do drzwi a nasze nogi najchętniej spoczywałby już cały wieczór na kanapie. To błąd!  Być może konieczna jest praca nad samym sobą pod okiem specjalisty psychologa. Często wiele wzorów zachowania wynosi się z domu rodzinnego i nawet wiedząc o nich, nieświadomie powiela się je, nie zdając sobie sprawy, że można żyć inaczej. Ostatecznie pozostają uspokajające preparaty ziołowe lub inne leki podnoszące poziom serotoniny w organizmie. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak wiele czynników popycha nasze ciało i umysł do różnego działania niezależnie od świadomości. Wspomniana serotonina jest niezbędna do snu, wpływa na nasz apetyt, potrzeby seksualne, czy zachowania impulsywne i nastrój.

Myślę, że odsunięcie narzekania na bok, dostrzeżenie problemu i chęć rozwiązania go to połowa drogi sukcesu, którym w tym wypadku jest spokojne życie rodzinne.

Życzę powodzenia!


Autor: Vanalai

Niniejszy felieton został przesłany przez naszą czytelniczkę. Ty również chcesz podzielić się spostrzeżeniami o otaczającym Cię świecie? Napisz do nas! Jeśli Twój tekst nas zaciekawi, opublikujemy go i odwdzięczymy się małą niespodzianką :) 
artykuly@kobietapisze.pl

3 komentarze

  1. Myślę, że słabsze dni zdarzają się w każdej rodzinie, z dziećmi czy bez dzieci, z teściową i bez teściowej. Takie jest życie. Ludzie maja różne zdania i różne temperamenty.
    Życzę wszystkim oby takich dni było jak najmniej 🙂

  2. czytając tę odpowiedź miałam przez chwilę wrażenie, że czytam jakąś kolumnę z odpowiedziami „specjalisty – psychologa” w jakiś poczytnych gazetkach. jasne jasne bez nerwów, o wszystkim można porozmawiać ble ble ble. Tylko żeby można było rozmawiać to dwie strony muszą być tego nauczone, bo nie każdy potrafi rozmawiać i nie każdy słucha i umie słuchać.

  3. Bazyl, jeżeli jedna ze stron nie jest tego nauczona, a druga tak lub dostrzega konieczność zmian, to powinna dążyć do tych właśnie zmian, do nauczenia drugiej osoby rozmowy, inaczej nie widzę sensu, żeby męczyć siebie nawzajem, szkoda życia.
    Jasne, że ludzie mają różne charaktery i często w odmienny sposób wychowani, ale to nie znaczy wcale, że mamy postępować w życiu niewłaściwie (i tak, wiem, że jest to subiektywne). Nie jestem psychologiem, ani specjalistą w tym temacie. Z wykształcenia jestem ekonomistką, a porady zawarte w felietonie stosowałam i nadal stosuję w życiu. Być może miałam szczęście spotkać partnera, który zamiast potęgować nerwy, nie ukrywam głównie moje, starał się je łagodzić i uczyć mnie jak sobie z nimi radzić, dzięki czemu mam teraz takie podejście a nie inne. Jak się nie potrafi rozmawiać, to trzeba partnera nauczyć rozmawiać, podobnie ze słuchaniem, a jeśli partner oporny to po co się męczyć?

Leave A Reply