Felieton: Zaczarowane słowo "Mama"Pierwszy felieton na łamach KobietaPisze.pl. O trudach macierzyństwa i nie tylko.

Otwieram lodówkę, chlebak i zabieram się za przygotowanie kolacji. Najczęściej pytam domowników na co maja ochotę. Bywa, że na stole stawiam cztery różne talerze. Tym razem zmęczenie podpowiadało „nie pytaj, podaj wszystkim parówki”.

Większość  osób w mojej rodzinie cierpi na nadciśnienie. Ja, w przeciwieństwie do pozostałych mam problem w postaci obniżonego ciśnienia krwi. Bóg pewnie stwierdził, że mój organizm w naturalny sposób poradzi sobie z regulowaniem krążenia do prawidłowych parametrów.

Słyszę jak biegną… „Hura parówki”. Ufff, siadając do stołu poczułam ulgę, nikt nie stawiał oporu.

– Mamo, chcę keczup! .. Mamo i jeszcze kakao!
– Ja też!..  Mamo ale ze słomką!

Odkładam na talerz kawałek nabitej na widelec parówki. Czuje jak skronie zaczynają mi pulsować. „Zaczyna się” – pomyślałam. Po kilku minutach podaję wszystkim kakao. Dzieciakom w większych kubkach, aby słomka nie wypadała .

-M a m o ! – trzask kubka o płytki
-Mamo! To ona wylała, jestem mokry! – Płacz

Wstaję do kuchni po ścierkę. Nie mogę iść. Mam wrażenie jakby moje ciało przepychało się przez głęboką wodę. Uszy mimo zalania wysyłają do mózgu pojedyncze dźwięki „mamo!” „mamo, ona się śmieje” „mamo, nie prawda”… Mimo wody jest mi strasznie gorąco. Nagle wszystkie objawy ustępują, a moje ruchy w niekontrolowany sposób stają się bardziej gwałtowne. Jak puszczone z łańcucha zwierzę. Krzyczę na wszystkich i ścieram podłogę nawet w miejscach gdzie jest czysta.

Kilka lat temu, z tęsknotą w sercu czekałam na magiczne słowo „mama” . Z pierwszym rozczarowaniem spotkałam się gdy moja mała córeczka gugała, najpierw „ba-ba” a później „ta-ta”. Choć rozczarowanie było bolesne,  nie czułam złości takiej jak teraz..  Można by powiedzieć, że za to wszystko, co w przyszłości spotkało moje dziecko ja zawczasu ponosiłam karę. Wszelkie choroby, szczepienia, nieprzespane noce i krytyka rodziny spadała na moje barki. Im bardziej starałam się w roli matki i im bardziej ambitnie podchodziłam do wychowywania, tym kara była cięższa. Żal i złość tak narosły, że dzisiaj pierwsze dźwięki słowa „mama” podnoszą ciśnienie do wartości powyżej 200. To zaczarowane słowo stawia mnie pod ścianą, sygnalizując potrzebę którą muszę natychmiast zaspokoić.

Są dni, kiedy zastanawiam się dlaczego tak mnie to wkurza, dlaczego coś na co czekałam, przyszło w takim nadmiarze, którego nie mogę unieść. A może, problem tak naprawdę tkwi we mnie?


Autor: Anonim

Niniejszy felieton został przesłany przez naszą czytelniczkę z prośba o anonimowość. Jeśli Ty również chcesz podzielić się spostrzeżeniami o otaczającym Cię świecie, napisz do nas! Jeśli Twój tekst nas zaciekawi, opublikujemy go i odwdzięczymy się małą niespodzianką 🙂
artykuly@kobietapisze.pl

7 komentarzy

    • Dzieci to fajna sprawa, czasem dają w tyłek ale gdybym ja mogła cofnąć czas to i tak nic bym nie zmieniała. W furię zawsze można wpaść, przy dziecku, przy szefie w pracy, nawet fryzjerka potrafi w kurzyć.

  1. Bardzo ciekawy felieton. Nie tylko matkom przychodzi zmagać się z pomysłowością i zachciankami dzieci, ojcowie też nie mają lekko.
    Chociaż przekaz tego felietonu jest raczej inny. Chodzi o to, że czasem przekładamy własne potrzeby nad dobro dzieci. A wszystko z miłości.

  2. Kobiety!:) Pamiętajmy jedną podstawową rzecz nie jesteśmy dobrze zaprogramowanymi robocikami jestesmy po prostu ludźmi. Mamy prawo mięć gorszy dzień i nie czuć się przez to złymi matkami. Przecież taka chwila słabosci nie zmienia faktu że te szkraby chociaz czasem potrafia dać popalic są dla nas najwazniejsze.

  3. Ot taki żywot matki. Trzeba zacisnąć zęby i nie dać się ponieść nerwom choć z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo. Za kilka lat dzieci podrosną i docenią znaczenie słowa mama, które naprawdę znaczy wiele i zaczynamy je doceniać gdy już jej zabraknie. Wiem o tym niestety …

  4. Szanowna Pani, sugeruję wybrać się do psychologa, porozmawiać, o dzieciach, o trudnych sprawach, o tym jak radzić sobie ze zdenerwowaniem, to naprawdę pomaga, wiem z doświadczenia. Być może potrzebuje Pani więcej wsparcia ze strony męża, być może leki trzymające nerwy na wodzy, a być może jakieś aktywności ruchowej aby rozładować napięcie, oczywiście również częstych rozmów z dziećmi. Wychowanie dzieci i dbanie o rodzinę nie polega na usługiwaniu wszystkim, ale na rozmowie, na relacjach. Dzieci muszą wiedzieć co mogą, a czego nie mogą i czego się od nich oczekuje. Trzeba uświadamiać, że takie przekrzykiwanie jest złe, to był tylko kubek (rozumiem, że dla niektórych AŻ kubek). Pozdrawiam i życzę efektów z rozmów!

Leave A Reply