Minuta po północy nagle mnie nie otrzeźwiła. Te, jakże bolesne dla mnie, sześćdziesiąt sekund uświadomiło mi, że JESTEM STARA! „Kolejny rok za mną” – pomyślałam patrząc na biegającego po sali męża, który z szampanem w ręku szukał osoby, która jeszcze nie doświadczyła wspaniałości jego noworocznych życzeń. „Pal licho kurze łapki i cellulit”- skarciłam się w myślach -„w końcu ważne jest na ile lat się czujemy, a nie ile mamy w metryce”. Zadowolona z pozytywnego finału mej autoterapii psychologicznej, popędziłam na parkiet wzrokiem przywołując do porządku męża, który rzeczywiście był żywym przykładem na moje spostrzeżenia odnośnie „czucia” i „metryki”.
Noworoczny ranek rozpoczął się piętnaście minut po czternastej, gdyż tyle czasu potrzebowałam na to, by nadać się do publicznego wystąpienia przed dziećmi i teściową, która swoim świdrującym wzrokiem mogłaby otworzyć prywatny gabinet rentgena. Na szczęście, moje okoliczności łagodzące (w postaci męża klęczącego od południa w łazience) uratowały mnie przed lawiną najdziwniejszych oskarżeń i pytań. „Nigdy więcej Sylwestra”- to było moje kolejne, błyskotliwe, noworoczne spostrzeżenie, kiedy po niedojedzonym obiedzie (narażając teściową na palpitacje), zaległam na kanapie ze szklanka wody cytrynowej. Od niechcenia, spod sterty poduszek wygrzebałam pilot, nacisnęłam magiczny guziczek, by moim oczom ukazał się wielki reklamowy napis „A ty jakie masz postanowienia?” Zastygłam. No właśnie. To było te pytanie, którego unikałam jak ognia. Znając moją silną wolę, która silna jest tylko z nazwy, to dalsze dywagacje na ten temat nie miały najmniejszego sensu.
Oj, sporo mam na swoim sumieniu. Ta samokrytyka utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak trzeba coś z tym fantem zrobić… może chociaż spróbować? Kiedy spisałam na kartce wszystkie podpunkty listy zatytułowanej „życie do poprawki”, to trochę się przeraziłam. Postanowiłam więc wybrać, według mnie, trzy najważniejsze wady i usterki, które popełniam, bądź unikam po prostu z czystego lenistwa. Z grymasem na ustach, czerwonym pisakiem podkreśliłam „rzucę palenie”, „zacznę mówić „mamo” do teściowej (zamiast „pójdzie”, „przyniesie”, „zrobi”) i ostatnie „zrobię kurs prawa jazdy”. Taak… To by było na tyle… Dam znać jak tylko spełni się pierwsze, chociaż ono w konfrontacji z tym trzecim i drugim może nie dojść do skutku. Jednak będę się starać!
Autor: Magdalena
Niniejszy felieton został przesłany przez naszą czytelniczkę z prośba o anonimowość. Ty również możesz podzielić się spostrzeżeniami o otaczającym Cię świecie. Napisz do nas! Jeśli Twój tekst nas zaciekawi, opublikujemy go i odwdzięczymy się małą niespodzianką
artykuly@kobietapisze.pl
Jeden komentarz
„zacznę mówić „mamo” do teściowej… ja po prostu mówię „pani I..” Myślałam, że tylko ja mam z tym problem, czasem wyrwie mi się i powiem „a ty nie pijesz?” zamiast, „a pani nie pije?” ciężka sprawa.