Wakacyjne pakowanie. 5 szybkich i praktycznych poradPrzepis na dobre spakowanie się jest prosty: niczego nie zapomnieć. Najlepiej zabrać się za to tydzień przed wyjazdem. Chociaż same przygotowania do urlopu rozpoczynamy dużo wcześniej.

Artykuł nie jest dla Pań jadących do kurortu w Turcji czy Grecji z wykupioną opcją All Inclusive. Paniom gratulujemy, życzymy miłego wyjazdu i pięknej opalenizny. Tymczasem artykuł jest skierowany do prawdziwych kobiet z jajami, amazonek i łowczyń przygód, które zrezygnowały z wylotu samolotem czarterowanym na dwa tygodnie słodkiego nic nie robienia. Dziewczyny udające się na mniej przetarte szlaki Australii, Ameryki Południowej czy Afryki są godne podziwu. Oczywiście tego heroicznego czynu nie podejmujemy się same, a w grupie bądź z partnerem.

5 szybkich i praktycznych porad.

1. ZDROWIE

Jest najważniejsze, mamy je tylko jedno. Nie ryzykujemy, nie podejmujemy się niemożliwego. Oceniamy swoje siły i długość planowanej podróży krytycznym okiem. Już ponad miesiąc przed wyjazdem (jeśli udajemy się naprawdę daleko, poza bezpieczny Stary Kontynent) udajemy się do przychodni, poprzednio dokształcając się jakie choróbska grożą nam i na co radzi się NFZ zaszczepić. Następnie dzielimy to przez pół, na najlepiej i cztery. Każda szczepionka to koszt przekraczający 150 zł, niektórych ceny podchodzą pod 300. Czytamy w Internecie opinię mądrzejszych od nas, którzy dane miejsce już odwiedzili. Jako przykład podam malarię. Groźna choroba, ale nie śmiertelna. Obecnie jej wyleczenie trwa 6 dni. Nie ma na niej szczepionki ale są leki. Leki, których cena miesięcznego zażywania przekrada pół tysiąca złotych. Sprawdźmy czy miejsce, do którego się udajemy, jest rejonem zagrożonym tą chorobą w przeciwnym razie wyrzucimy pół tysiąca w błoto. Gdy ja wyjeżdżałam, w swojej naiwności, udałam się do Sanepidu gdzie zostałam podliczona na ponad 1300 zł. Popukałam się po czole i szybko się okazało, że po zredukowaniu kilku szczepionek i leków (np. na wściekliznę, która nie chroni przed wścieklizną, tylko wydłuża czas do podania surowicy) zapłaciłam ok. 400 zł. Nie dajcie sobie, drodzy Państwo, wcisnąć wszystkiego. Lekarz w którego byłam nie miał pojęcia o świecie i o Indiach. Po pytaniu czy dalej są tam rozdzielone szpitale na te dla białych i czarnych, wyszłam czym prędzej.

Następnie udajemy się do apteki. Jeśli jedziemy w miejsce gdzie temperatura przekracza 30 stopni kupujemy dużo maści/ talku na odparzenia (ja nieustannie cierpiałam na odpażone uda i pośladki od siedzenia). Kupujemy również plastry, gazę, opatrunki, bandaż i podstawowe leki.

Krem do opalania, raczej przeciw opalaniu, kupujmy lepiej na miejscu. Miejscowe specyfiki zawierają często lepszy skład i są bardziej odporne na tropikalne słońce i wilgotność (która to okazała się największym problemem w Indiach, ponieważ wszystkie kosmetyki po mnie dosłownie spływały).

Robactwo to najgorszy koszmar każdej podróży. Są miejsca, jak Indie, gdzie nawet litr spreju nic nie da. Nie wytępimy całej populacji mrówek i karaluchów świata, więc podchodźmy do tego z większym dystansem. Kupmy porządną moskitierę do spania.


2. URODA

Każda z Nas chce wyglądać pięknie we wszystkich okolicznościach, niestety w podróży nie zawsze to możliwe. Moimi faworytami są więc zdecydowanie: suchy szampon, chusteczki odświeżające oraz dobra wizyta u kosmetyczki przed wyjazdem! Zrobione porządnie paznokcie u nóg i rąk oraz brwi nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach dają wrażenie zadbania i schludności. Chronimy twarz! Spalony na skwarek nosek, z którego wkrótce zacznie schodzić skóra to nic pięknego, pamiętajmy więc o kapeluszu na głowę. Jadąc w tropiki, szczególnie muszą uważać osoby cierpiące na trądzik. Myjmy buzię minimum dwa razy dziennie porządnym odkażającym płynem antybakteryjnym. Polecam do stosowania na noc maść dostępną w aptece Benzacne, która wysusza skórę i zapobiega powstawaniu nowych zmian.


3. UBRANIA

Najlepiej kupić na miejscu, wynosić i tam je te również zostawić. Jedna ciepła bluza to jest absolutne maksimum, ale oczywiście lepiej jest jednak sprawdzić pogodę. Jeśli jednak w dzień wilgotność przekracza 80%, możemy być pewni, że temperatura odczuwalna wzrasta o 5-10 stopni. Najlepiej uszyć sobie kilka prostych, długich i przewiewnych spódnic. Oczywiście przed wyjazdem sprawdzamy dress-code obowiązujący turystów i miejscowych w danym kraju. Nie warto ryzykować i zawsze lepiej więcej zakrywać niż odsłaniać… Pamiętajmy, że pora deszczowa w tropikach to nie ciepły kapuśniaczek tylko prawdziwa ściana deszczu. Zawsze warto mieć w torebce małą parasolkę albo pelerynę przeciwdeszczową.


4. JEDZENIE

Znowu to zależy od tego w jaki zakątek świata się udajemy. Zachęcam do próbowania miejscowej kuchni i potraw, jednak nie róbmy tego od razu po przyjeździe. Dajmy naszemu żołądkowi parę dni na przywyknięcie do nowej flory bakteryjnej. Obowiązuje jednak święta zasada: wodę pijemy tylko butelkowaną. Jeśli jesteśmy w restauracji nie zamawiajmy wody, bo prawdopodobnie dostaniemy taka prosto z kranu. Lepiej zamówić zimne piwo, bo z sokami owocowymi też trzeba ostrożnie. Jaką mamy pewność, że te świeżo wyciskane zostały zrobione z umytych owoców? Oczywiście nie popadamy w paranoję i nie myjemy zębów wodą z butelki, ale mamy oczy szeroko otwarte. Nie jemy z podejrzanie wyglądających, brudnych budek. Najlepiej próbować wszystkiego w porze lunchu, w godzinach wieczornych upał zrobił już swoje i mięso oraz owoce mogą być już zepsute. Najlepiej zabrać ze sobą słoik nutelli, dżemu albo masła orzechowego i przeboleć miesiąc na tostach, niż co tydzień lądować w szpitalu z powodu odwodnienia, spowodowanego zatruciem pokarmowym.

Obserwujemy uważnie nasz mocz. W pierwszych dniach będzie bardzo żółty, o bardzo intensywnym zapachu i będzie go naprawdę mało. Nie denerwujemy się, nerki i organizm też muszą się przestawić. Pijemy nawet 4 litry wody dziennie, zwłaszcza jeśli naszym wakacjom towarzyszy wysiłek fizyczny. Po tygodniu nasz układ moczowy powinien wrócić do normy.


5. BAGAŻ

Rezygnujemy w większości kosmetyków. Naprawdę ograniczamy się do absolutnego minimum, a jeśli naprawdę tak będzie nam brakować odżywki do włosów, możemy ją dokupić na miejscu. Nie żałujemy miejsca na porządne buty, najlepiej kilka par, różnych rodzajów. Z extra rzeczy, które warto spakować: poduszka i koc/ prześcieradło (nie w każdym hoteliku jest pościel), latarkę (bo nigdy nic nie wiadomo) i popularną 'nerkę’ na najważniejsze dokumenty, pieniądze i portfel. Warto również pamiętać o silnym środku przeciwgrzybiczym (jeśli ktoś z Państwa miał przyjemność spędzić trochę czasu w Azji na pewno wie o czym mówię) oraz proszku do prania, który jest np. w Indiach ciężko znaleźć. Wychodząc z pokoju zabieramy ze sobą paszport, a walizkę czy plecak (zamknięty na kłódkę!) zostawiamy ukryty pod łóżkiem lub szafie. Lepiej nie kusić losu i dmuchać na zimne.

Podsumowując: nie pakujemy się na ostatnią chwilę i dokładnie sprawdzamy miejsce, do którego się udajemy, żeby nie przeżyć potem niemiłej niespodzianki!

Autor: Marta

Niniejszy felieton został przesłany przez naszą czytelniczkę. Ty również możesz podzielić się spostrzeżeniami o otaczającym Cię świecie. Napisz do nas! Jeśli Twój tekst nas zaciekawi, opublikujemy go i odwdzięczymy się małą niespodzianką :) 
Wyślij swój FELIETON

2 komentarze

  1. W ostatnich latach przygotowuje tabelkę. Zapisuje co dla kogo powinnam zapakować. Następnie, zakładając, że do każdej walizki muszę zmieścić rzeczy przynajmniej dwóch osób, przygotowuję walizki i torby. Jedną dodatkową na podręczne bagaż. W tym roku udało się niczego nie zapomnieć, a nawet zapakować rzeczy, których nie używałam (kosmetyczka z przyborami do makijażu) Twarz odpoczęła od fluidu, rzęsy od tuszu i skóra nabrała naturalnych kolorów od słońca. Piszę o tym dlatego, że kilka lat temu zapomniałam o kosmetyczce i bardzo ubolewałam z tego powodu. Tym razem okazała się zbędna, a urlop mimo tego udany!

Leave A Reply