Gdy rtęć na termometrze kurczy się nieubłagalnie, oznacza to jedno – lato dobiega końca. Porywisty wiatr, chłodne powietrze, krótsze dni dla niejednej osoby będą wystarczającą wymówką, aby zrezygnować z aktywności fizycznej poza domem. Istnieją jednak alternatywy dla tych, którzy w jesienne dni myślą tylko o tym, żeby skryć się przed nieprzyjazną aurą w ciepłym pomieszczeniu. Jedną z nich jest spinning. My stoimy w miejscu, a nasza forma idzie w górę.
Spinning, zwany również indoor cyclingiem, został wymyślony przez Jonathana Goldberga, południowoafrykańskiego kolarza, blisko 30 lat temu. Bodźcem do powstania tej koncepcji była chęć uniknięcia niebezpieczeństw, jakie niosą ze sobą treningi pod osłoną nocy. Perspektywa rezygnacji z przejażdżek po zmroku była jednak czymś na tyle niewyobrażalnym, że w umyśle sportowca zakiełkował pomysł treningu kolarskiego w domu. Tak w 1987 roku zrodził się popularny dziś spinning.
W najogólniejszym skrócie indoor cycling to po prostu rytmiczna jazda na stacjonarnym rowerze, której towarzyszy dynamiczna muzyka. Przy takim akompaniamencie trudno o spadek motywacji. Niby stoimy w miejscu, ale tak naprawdę dążymy do określonego celu – mniejszego obwodu w pasie, umięśnionej sylwetki, lepszej kondycji. W ciągu 60-minutowej sesji z profesjonalnym trenerem nasz organizm może spalić nawet do 1000 kalorii. To znacznie więcej niż chociażby pływanie lub trening biegowy. Ważne jest także fakt, że spinning dostarcza nam innego zmęczenia. To ten rodzaj aktywności fizycznej, po której nie padamy na twarz, a wychodzimy z sali z uśmiechem na twarzy.
Tak jak już zostało wcześniej wspomniane, dzięki spinningowi spalimy tłuszcz, nabierzemy motywacji, ale także poprawimy swoją technikę. Poprzez trening, który odbywa się na tzw. ostrym kole, uzyskujemy wrażenie niezwykłej dynamiki i płynności. Bezpośrednie przełożenie napędu wspiera naukę jazdy ze stałą kadencją – gdy lewa noga pcha w dół, prawa ciągnie korbę w górę i tak w kółko, aż osiągniemy perfekcję. Warto pamiętać również o kluczowym założeniu spinningu, czyli bezpieczeństwie. Pedałując w pocie czoła, pośród czterech ścian, minimalizujemy ryzyko – nie natrafimy na nierówną kostkę brukową, nie przebijemy opony, drogi nie zajedzie nam ogromny TIR. Pod tym względem to ogromne udogodnienie.
Indoor cycling to sport dla każdego. Profesjonaliści znajdą w nim idealne uzupełnienie swoich treningów na świeżym powietrzu, a amatorzy wspaniały sposób na aktywne spędzenie wolnego czasu. Tutaj nikt nie walczy o żółtą koszulkę lidera, a stanie w miejscu jest tylko iluzoryczne. Spinning to stały progres.