Prezent od życiaMam mętlik w głowie. Nie wiem co czuje, co chce. Z jednej strony jestem szczęśliwa, a z drugiej zastanawiam się czy powinnam. Za dużo ostatnio się wydarzyło. Czy brat może mnie w ten sposób kochać. Czy jak mogę odwzajemnić miłość brata. Co mam myśleć o tak drogim prezencie od życia, czy powinnam go przyjąć? Nigdy nie przepuszczałam, że moje życie będzie tak wyglądać. Co mam zrobić?

Wraz z pierwszym śniegiem do baru zaczął zaglądać zadbany mężczyzna. W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś podejrzany typ. Miał czarny płaszcz do kolan i kaptur wychodzący spod płaszcza. Po zdjęciu okrycia wierzchniego wyróżniał się wśród innych mężczyzn. Był zadbany, czysto ubrany. Nosił dżinsy, sportową marynarkę z kapturem, a w ręce trzymał coś w rodzaju brewiarza w oprawie skórzanej. Pomyślałam, że to ksiądz, ale podchodząc bliżej żeby przyjąć zamówienie zauważyłam, że na kartkach zapisane są jakieś notatki. Charakter pisma pasował do tego człowieka.

Podeszłam do jego stolika. Mężczyzna popatrzył głęboko w  moje oczy i zamówił herbatę z pigwą. Mamy tylko czarną, czerwoną, białą i zieloną. Na rozgrzanie poleciłam barszcz czerwony z pasztecikiem, on jednak upierał się przy poprzednim wyborze. Odwróciłam się i nadal czułam jego wzrok na sobie. Nie było to wulgarne uczucie, raczej niedowierzanie.

Uwielbiam herbatę z pigwą. Pamiętam ten smak z dzieciństwa. Przed wypadkiem rodziców mama przygotowywała tyle konfitur, że wystarczyło nam jeszcze na cały rok. Babcia zmarła jedenaście miesięcy później, a wraz z jej śmiercią umarło nasze dzieciństwo. Magdę od razu zabrała rodzina zastępcza, a ja przez kilka tygodni czekałam, aż wrócą też po mnie. Trafiłam tutaj. Nie zauważyłam kiedy mężczyzna ten wyszedł. Zostawił wyliczoną kwotę za herbatę, podniosłam jeszcze ciepły kubek i żałowałam, że nie mogłam zamienić z nim jeszcze jednego spojrzenia. Moja zmiana dobiegała końca. Nie śpieszyłam się do wyjścia, bo mieszkaliśmy nad barem, Żeby nie siedzieć sama poprzekomarzałam się z synem właściciela. Chłopak był ode mnie dwa lata młodszy i obiecywał, że jak skończy 25 lat to ożeni się ze mną i zabierze jak najdalej stąd. Był tak bardzo uroczy jak dziecinny, a dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Jak najbliższa mi rodzina. Po wyjściu z bidula jego rodzice przygarnęli mnie do siebie, dając swoja miłość, pokój, wykształcenie i pracę. Zawsze będę im za to wdzięczna.

Następnego dnia do baru nieoczekiwanie znowu zawitał mężczyzna w kapturze. Zapatrzył się na mnie i w dziwny sposób poprosił jak wczoraj „herbatę z pigwą”, której nadal nie mieliśmy na stanie. Podałam to co dzień wcześniej. Mężczyzna wyglądał na zagubionego i cierpiącego. Byłam ciekawa co czyta, bo tym razem nie otworzył notesu. Postawił na nim kubek z herbatą i zapytał, czy moje włosy mają swój naturalny kolor. Odpowiedziałam speszona i zapytałam czy jest tu przejazdem, wcześniej nigdy go nie widziałam. Okazało się, że załatwia w pobliżu ostatnią wolę swojej żony.

Kila dni później kupiłam konfiturę z pigwy chcąc sprawić przyjemność nowemu znajomemu, ale tym razem nie przyszedł. Parząc dla siebie herbatę, przypomniałam sobie jak mama zbierała owoce pigwy i rzucała nimi w tatę. Tak, pamiętałam rodziców. Byli tacy uśmiechnięci i zakochani. Miałam tylko jedno zdjęcie z nimi, właśnie z ogrodu. Mimo tego, że było czarno- białe, było w nim mnóstwo ciepła i miłości. Marzyłam o takiej rodzinie, własnych dzieciach, ogrodzie z pigwami. Tymczasem byłam sama, bez matki, rodzeństwa i perspektyw, że w tej małej, przydrożnej wiosce poznam miłość życia.

6 grudnia – mikołajki. Mniejszy ruch, szef powiedział, że mogę skończyć wcześniej i wybrać się z jego synem do miasta. Miasteczko było oddalone o 30 km, a na małym ryneczku, mieszkańcy ubierali wspólną choinkę. Pomyślałam, że nie mam nic ciekawszego do roboty, a przy okazji oddam książki do biblioteki. Jednak moje plany uległy zmianie kiedy w drzwiach pojawił się mężczyzna w kapturze. Usiadł w stałym miejscu, pod ścianą, tyłem do reszty gości. Obserwował mnie, czekał, aż podejdę. Łukasz – syn przybranego ojca, nie dawał za wygrana i naciskał żebym się pośpieszyła. Mówiąc, że zmieniłam plany sprawiłabym mu ogromną przykrość, dlatego szybko powiedziałam żeby zabrał moje książki z kartonem bombek i poczekał w aucie. W tym czasie nie pytając o zamówienie przygotowałam herbatę z pigwą i podałam mężczyźnie. Był zszokowany. Pożegnałam go uśmiechem i minutę później znalazłam się u boku brata.

Przed miastem robił się korek. Wszyscy wzajemnie zarażali się świątecznym nastrojem. W pierwszej kolejności zjechaliśmy do biblioteki. Pożyczyłam kolejne trzy książki i podjechaliśmy bliżej rynku. Było jak w bajce, ogromna choinka, mnóstwo światełek i delikatnie prószący śnieg. Powiesiliśmy nasze bombki i przez dłuższą chwilę patrzyliśmy w piękne świąteczne drzewko. Odwróciłam się na moment i zauważyłam, że mężczyzna w kapturze też tu jest. Serce mi zabiło szybciej. Już miałam mu pomachać, żeby zachęcić do podejścia, ale zniknął w tłumie. Zrobiło mi się smutno. Przez następny tydzień, dzień w dzień czekałam aż przyjdzie. Nie przychodził. Święta coraz bliżej, ruch był mniejszy z uwagi na wydatki świąteczne. W barze zatrzymywali się tylko zmarznięci kierowcy tirów, na flaczki i grochówkę. Ojciec, niezależnie od ruchu, zawsze płacił taką sama stawkę. Zaproponował, żebym wybrała się do miasta  na jakieś zakupy. Nie było ludzi więc powiedział, że mnie zastąpi. Nie miałam ochoty wychodzić na mróz, nie miałam potrzeby robienia zakupów.

Przybrana mama zadbała o wszystko. W pokoju, który mieścił się nad barem, miałam każdą rzecz, o której mogłabym marzyć. Okienko w dachu przystrojone było liliową falbanką i jasnofioletową roletką, pod oknem leżał beżowy dywanik na którym stał okrągły stoliki i dwa małe foteliki. Po prawej stronie od stolika miałam wnękę w której mieściło się łózko, przynajmniej dla dwóch osób i szafeczkę z lampka nocną. Po lewej była szafa, mniejsze szafki i barek.. Pamiętam, że pierwszego dnia dostałam pęczek kluczy – „Ten jest do drzwi wejściowych, ten do piwniczki, ten do twojego pokoju a ten najmniejszy do twojego barku możesz tam przechowywać wszystko co chciałabyś zachować tylko dla siebie.”  Obok barku stało kiedyś biurko, ale po ukończeniu technikum rodzice wstawili tam lustro i szafeczkę na kosmetyki. Kochali mnie jak córkę, jak dwie córki, które stracili zanim przyszły na świat.

Ostatnio, kiedy byłam w miasteczku widziałam mężczyznę w kapturze może dziś też go zobaczę. Następnego dnia spotkałam go pod barem, kręcił się pod oknami ale nie wszedł do środka. Powiedział, że nie czeka na nikogo, próbuje pozbierać myśli i że przyjdzie jutro. Dziwny człowiek, ale coś mnie do niego ciągnęło. Pojawił się jeszcze kilka razy w barze, zamawiając herbatę z pigwą i prosząc o moje towarzystwo.  Dzień przed Wigilią przyjechał, żeby się ze mną pożegnać. Oświadczył, że podpisał 6 letni kontrakt z firmą w kanadzie i dziś wieczorem wyjeżdża. Odchodząc wręczył mi pięknie zdobioną kopertę. Powiedział, że nie potrafi wyrazić tego osobiście i że ma ogromną prośbę, żebym otworzyła to w Wigilię.

27 grudnia wyjazd nad Polskie wybrzeże. Łukasz z okazji swoich 25 urodzin zaprosił mnie na wycieczkę. Nie mogłam odmówić. Tak długo ją planował. Marzył o tym, żeby wyrwać się z domu. Pierwszy dzień spędziliśmy w Sopocie. Nad morzem było mało śniegu, a temperatura odczuwalna około 10 stopni. Zapach gofrów przyprawiał mnie o mdłości. Nie wyglądałam dobrze. Głowa pękała mi od nadmiaru wrażeń i informacji. Przełamywałam w sobie płacz i rozpacz. „Źle się czujesz? Jesteś blada i tak  inaczej wyglądasz, może chcesz wrócić do hotelu i odpocząć?”

Świeże powietrze dobrze mi robiło, mimo tego, że od czasu do czasu unosił się zapach gofrów i kawy. Wolałam popatrzeć na morze, ptaki, statki. Bardzo dręczyła mnie koperta i to, co w niej było. Po co w ogóle przyjechał, żeby tak odjechać i zostawić mnie z tym wszystkim?

W hotelu mieliśmy jeden pokój z dwoma pojedynczymi łóżkami. Wcześniej nie przeszkadzało mi sypianie w jednym pokoju z bratem, zdarzało się że oglądając film zasypiałam razem z mim. W obecnej sytuacji czułam dyskomfort. Wolałam być sama ze swoim zmartwieniem. W łazience czekała na mnie wanna pełna ciepłej i pachnącej wody. – „Łukasz, przecież to twoje urodziny!” –„Ania czując się dobrze w moim towarzystwie, spełniasz moje marzenia. Pamiętaj, że zrobię wszystko, żebyś kiedyś zechciała zostać moją żoną” Puścił oczko i uśmiechnął się. Wchodząc do wody poczułam ulgę. Na chwile zapomniałam o mężczyźnie w kapturze i przeklętej pigwie, która teraz raniła mnie podwójnie. Łukasz prosił, żebym nie zamykała się na klucz z uwagi no to, że martwił się o moje zdrowie. Nawet gdyby o to nie poprosił, pewnie nie pomyślałabym, żeby to zrobić. Przy nim uczyłam się naprawdę bezpiecznie.

Zanurzyłam się w wodzie i przykryłam pianą. Łukasz uprzedził, że usiądzie pod drzwiami i poczyta coś na necie. W tle było słychać spokojna muzykę. Po wyjściu z wanny, wysuszyłam włosy i ze szczotką w ręce wyszłam z łazienki. Łóżka były już przygotowane, usiadłam na swoje i zaczęłam przeczesywać włosy. W środku głowy słyszałam „czy to pani naturalny kolor włosów?” Dlaczego nie zapytałam wtedy po co mu ta informacja?! Byłam wściekła i miałam żal do siebie. Łukasz wyszedł z łazienki i zwrócił mi uwagę, że włosy mam już rozczesane. Widziałam, że jest ciekawy tego, co mnie dręczy. Przez godzinę wpatrywałam się w jakiś film. Później starałam się zasnąć, ale nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Nie wiem kiedy wstałam i w tuliłam się w ramionach brata. Rano obudziłam się i zdałam sobie sprawę, że źle zrobiłam przychodzą do jego łóżka, przecież robiłam mu tym nadzieję! Starałam się wymknąć do swojego łóżka. W pokoju było jeszcze ciemno, świeciła się tylko ładowarka od komputera. W duchu modliłam się żeby łóżko nie zaskrzypiało. Boże! Siadłam na Łukasza!!

Nie wiem, co było gorsze to, że wczoraj wcisnęłam się do jego łóżka, czy to że on z niego uciekł przede mną! Zaczęłam przepraszać i wróciłam ile pospiechu w nogach do łóżka obok. Nie mogłam już zasnąć, leżałam i czekałam aż zrobi się jaśniej. Wstałam i uciekłam do łazienki. Umyłam się, związałam włosy w kucyk i przypudrowałam policzki. W milczeniu zeszliśmy na śniadanie. Tosty z dżemem wiśniowym, kawa z mlekiem. „Powiesz mi wreszcie, co tak cię dręczy?” Rozpłakałam się. Podałam mu kopertę:  Testament … „Ja niżej podpisana zobowiązuje swojego najdroższego męża Karola Otockiego by odnalazł moją siostrę Anne Kozioł i przekazał jej, że całe życie była dla mnie najważniejsza na świecie dlatego w związku z pogarszającym się stanem mojego zdrowia przekazuję swój dom wraz z plantacją pigwy swojej rodzonej siostrze Annie Kozioł.”


Autor: zamYślonA

Niniejszy felieton został przesłany przez naszą czytelniczkę z prośba o anonimowość. Ty również możesz podzielić się spostrzeżeniami o otaczającym Cię świecie. Napisz do nas! Jeśli Twój tekst nas zaciekawi, opublikujemy go i odwdzięczymy się małą niespodzianką :) 
artykuly@kobietapisze.pl

2 komentarze

Leave A Reply