Ile jest mięsa w mięsie? To pytanie stawiamy sobie coraz częściej, obserwując zmiany w cenach wyrobów mięsnych i wędliniarskich. Czy tkankowe resztki przylegające do kości rzeczywiście smakują nam tak bardzo, że chętnie je kupujemy? A może niska cena mięsopodobnego produktu kusi najbardziej?

W Polsce obowiązuje nakaz umieszczania na etykietach produktów spożywczych składu, w malejącej objętościowo kolejności składników. Mięso oddzielone mechanicznie (MOM) od lat dodawane jest do produktów mięsnych niskiej jakości, tzn. tanich pasztetów, kiełbas, parówek, pulpetów i klopsów ze słoika. Nie każdy konsument jednak zwraca uwagę na oznakowanie MOM, gdyż daje ono złudzenie obecności mięsa. Tymczasem, MOM jest produktem mięsopodobnym. Zainteresowanie problemem wzbudziła szokująca informacja z 2011r., o tym, że producent dziecięcych obiadków w słoiczkach dodaje do nich mięso oddzielone mechaniczne, nawet w 30% objętości produktu.

Mechaniczne oddzielanie mięsa polega na uzyskiwaniu mięsnych kawałków z tych części zwierząt, które nie są używane w standardowej produkcji wędlin. W sytuacji, gdy np. z kurczaka, wykorzystane zostaną piersi, udka i skrzydełka, reszta (m.in. korpus) poddawana jest maszynowej obróbce. Przerabiane części przechodzą przez serię sitek. Większe kawałki kostne są w tym procesie usuwane, jednak drobniejsze elementy (skóry, błony, tkanki chrzęstne) zmielone zostają wraz z mięsem na gładką masę. Produkt końcowy z łatwością udaje prawdziwe mięso i jest chętnie dodawany do wyrobów mięsnych. W składzie MOM nie jest zawarte mięso dobrej jakości, gdyż obróbka narusza ciągłość włókien mięśniowych. Technologia mechanicznego oddzielania mięsa od kości stosowana jest przez producentów w celu całkowitego wykorzystania surowców, a tym samym powiększenie zysków i zmniejszenie wydatków związanych z procesem produkcji.

Dodatek MOM do wyrobów mięsnych wpływa znacząco na ich jakość oraz, przede wszystkim, na cenę. Mięso oddzielone mechanicznie stanowi jednolitą masę, której dużą część stanowi tłuszcz. To z tego powodu producenci tak chętnie dodają MOM do parówek dla dzieci –stają się one miękkie, łatwe do pokrojenia i pogryzienia. Ilość białka jest za to niższa. Drobna struktura wpływa niekorzystnie na trwałość produktu. MOM ulega psuciu szybciej niż standardowe mięso, dlatego producenci konserwują je przez dodatek polifosforanów i kwasów mlekowego lub askorbinowego. Dodatki te, jak również olej sojowy, rzepakowy i sól peklująca, mają również za zadanie ukryć nieprzyjemny i charakterystyczny dla MOM zapach.

10 komentarzy

  1. Solniczko, domyślam się, że nie masz dzieci i nigdy nie byłaś w sytuacji, kiedy dzieciak odmawia jedzenia czegokolwiek prócz np. parówki. Jeżeli jednak masz dzieci, to gratuluje konsekwencji, wytrwałości i przede wszystkim metody wychowawczej (których mnie brakuje)..
    Będąc z córką w szpitalu miałam okazję rozmawiać z młoda matką, której syn był mocno odwodniony. Kobieta była atakowana przez swoje środowisko „najzdrowsza jest woda”, „nie podawaj dziecku soku „, „jak będzie spragniony to i wodę wypije” … Dzieciak odmówił współpracy. Nie chciał pic.

    Zdaje sobie sprawę z tego, że to my rodzice wyuczamy w dzieciach nawyki żywieniowe.., i pozdrowienia przyjmuje.

    Młodym mamom życzę dłuższej doby, może wtedy nie będziemy pchały wózka prosto pod regał z (niezdrową) żywnością dla dzieci i nie będziemy się sugerowały napisem na opakowaniu „Parówki dla dzieci ” tylko spokojnie przeczytamy etykietę.

  2. Zgadzam się z każdym słowem „ewirek”. Doba mamy powinna mieć 48 godzin, jak nie więcej. Ceny tych wszystkich jedzonek 'dla dzieci’ są takie wysokie, że ma się wrażenie, iż muszą być dobre i zdrowe.

  3. Powiedzmy sobie szczerze, kto ma dzisiaj czas na robienie samemu zupek, przecierów, soków domowej roboty. Z drugiej strony nawet te w domu robione są z artykułów ze sklepow (np. owoce do soków), które też pozostawiają wiele do życzenia. Chyba, że ktos ma już własne owoce i warzywa na działce. Ale to już osoby, które mają zapewne dużo więcej czasu.:)

  4. Jeśli chodzi o parówki, to kiedyś nie zdawałam sobie sprawy z ich składu, dopóki nie obejrzałam jakiegoś programu w TV. Zaczęłam czytać etykiety zapisane malutkim druczkiem, i okazało się, że niełatwo znaleźć dobre parówki. Ale znalazłam parówki z szynki Sokołów, które mają ponad 90% mięsa, co jest naprawdę dobrym wynikiem. Macie jeszcze jakieś inne parówki o dobrym składzie?

  5. Też słyszałam, że z Sokołowa są najlepsze – niestety w Polsce panuje takie prawo, że możesz sobie zmielić „co sobie chcesz” i nazwać to parówką. Tak jak był kiedyś pasztet zająca- zbadano skład nie było tam nawet 1%zająca, więc Firma produkująca pasztet powiedziała, że pasztet „Zająca” a nazwa pochodzi od nazwiska 😛

  6. Po przeczytaniu tego artykułu rozmawiałam z mężem na temat parówek i mięsa oddzielanego mechanicznie. Mój mąż skwitował to takimi słowami: „Kurcze jak dawno nie jadłem parówek… Może byśmy jutro kupili…” Poszliśmy następnego dnia na zakupy i oczywiście kupiliśmy parówki. Chciałam tylko zauważyć jeden problem. Mianowicie jak już stałam przy sklepowej półce w polowaniu na parówki o jak najlepszym składzie, a zajęło mi naprawdę sporo czasu, (mój mąż oczywiście w międzyczasie denerwował się i mówił „ileż można wybierać parówki”), widziałam mnóstwo mam z dziećmi, które również wybierały parówki. Dzieci wybierały nie te, które mama mówiła, że są dobre tylko te z Kubusiem Puchatkiem, te ze zwierzątkami, z misiami itd. Jak później zobaczyłam składy tych parówek, to złapałam się za głowę. Natomiast jedna mama powiedziała dziecku, że tylko „bobaski” są najlepsze dla dzieci, co mnie naprawdę przeraziło. W tych różnych kolorowo opakowanych parówkach skład nie napawał optymizmem, natomiast „bobaski” są zrobione z mięsa oddzielanego mechanicznie. Straszne jest to, że producenci parówek kierują swoje produkty do dzieci naklejając na nie różnokolorowe etykietki z postaciami z bajek, natomiast do wnętrza parówki wkładają różne zapychacze i inne ciekawe substancje.
    Polecam wszystkim, nie tylko mamą pooglądać również program „wiem co jem” odcinek 13.
    Pozdrawiam wszystkie mamy i stwierdzam, że parówki nie są złe, trzeba tylko dokładnie czytać ich skład.

    • @Monika: „stwierdzam, że parówki nie są złe, trzeba tylko dokładnie czytać ich skład” -święta racja! Co powiecie na to abyśmy tutaj ujawniały ilość mięsa i MOM w parówkach? Jeśli któraś z Was ma w domu parówki lub wybiera się do sklepu, może wpisać te wartości jako komentarz. W ten sposób stwierdzimy, które z parówek są warte kupowania, a które należy unikać.

  7. Również uwielbiam parówki, wiadomo, że nie są okazem zdrowia, jednak nie jadam ich na tyle często aby mogły mi zaszkodzić. Myślę, że od czasu do czasu możemy sobie na nie pozwolić… choć zwracam uwagę na ich wygląd i jakość.
    Zgadzam się jednak z artykułem, że wiele takich produktów przechodzi przez serię sitek, co jednak skłania ku temu, aby ich unikać.

Leave A Reply